Autor Wątek: Skarlet Roza  (Przeczytany 2650 razy)

Akuma

  • Administrator
  • Nowy użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 45
  • Reputacja +0/-0
    • Zobacz profil
  • Ranga: Kochanka Bogów
Skarlet Roza
« dnia: Sierpień 28, 2013, 21:46:12 »
Skarlet Roza
Rozdział 1 - Uciekinierka
       
(Blog poświęcony temu opowiadaniu skarlet-roza.blogspot.com )
   
Dwa miesiące temu postanowiłam, przygotowania skończyłam dzisiaj. Wszystko gotowe, nawet złożyłam podanie do szkoły. Nie poddam się, nie wrócę, na pewno dam radę. Muszę  pożegnać się z bratem, powinien być w ogrodzie. Ruszyłam w stronę ogromnego placu z jeziorem i altanką. Siedział tam wysoki szatyn w skórzanej kurtce, patrzył się na błękitną taflę wody.
      - Artur możemy chwilkę porozmawiać?
      -  Oczywiście, dla ciebie zawsze mam czas- moje serce się zacisnęło, jak mogę go zostawić?
      -  Braciszku wiesz, że jesteś dla mnie bardzo ważny. Widzisz chcę tylko wiedzieć, czy gdyby kiedyś nas rozdzielono, to nie zapomniałbyś mnie, prawda?
      - Nigdy cię nie zapomnę. Nawet jak się zgodzisz na prośbę ojca, nigdy nie zostaniemy rozdzieleni –jego dłoń powędrowała na moją głowę.
        Ciepłe palce przeczesały moje białe włosy.  Uśmiechnął  się. Siedzieliśmy tam dłuższą chwilę. Tak żałowałam, że nie może iść ze mną, że nie mogę mu powiedzieć. Odwróciłam się przełykając łzy. Wróciłam do pokoju, wzięłam torbę zostawiłam kartkę z napisem „ Zapomnijcie o mnie,  nigdy tu nie wrócę, nie szukajcie mnie”. Gdy wychodziłam krzyknęłam, że niedługo wrócę, co oczywiście  było kłamstwem. Przez te dwa miesiące zebrałam pokaźną kwotę, a także kupiłam bilet na samolot na fałszywe nazwisko, tym samym stawiając ostatni krok w stronę nowego życia.
         Po  ośmiu godzinach byłam na miejscu. Dobrze, że znam Angielski,  Japoński,  Niemiecki,  Hiszpański  i Polski (no w końcu jako córka milionera muszę się dobrze sprawować jako „rzecz” wymienna ) miałam wynajęte malutkie, bardzo przytulne mieszkanie. Starczy mi łazienka, kuchnia i sypialnia. Kuchnia miała przyjemny zielony kolor, pod oknem stały drewniane szafki kuchenne z marmurowym blatem koloru ścian. Pod niewielkim lustrem stał stolik dla dwóch osób z wygodnymi  krzesłami. Nie obyło się też bez lodówki i mikrofalówki. Przeszłam do mojej sypialni, była z dwadzieścia razy mniejsza niż ta w domu ojca.  Za to czułam się bardziej komfortowo w przestrzeni z ciepłymi, żółtymi ścianami, z jednoosobowym łóżkiem i drewnianymi meblami. Jedyne czego będzie mi brakować to luksusowej łazienki. Obecna miała wannę i prysznic w jednym, umywalkę i niewielkie lustro umieszczone w niebieskich kafelkach.
           Po odświeżeniu i chwilowym odpoczynku zaczęłam się rozpakowywać. Po ułożeniu wszystkiego  (parę ubrań, pieniądze i kilka osobistych rzeczy )postanowiłam iść do sklepu po jakieś ubrania i poszukać  jedynego miejsca z pracą dla licealistów. Blisko butiku, w którym kupiłam parę ciuchów, stała mała kawiarnia, weszłam z ciekawości. Zamurowało mnie , gdy zobaczyłam kelnerki. Ubrane były w stroje pokojówek. Krótkie spódniczki itp..
        - Cześć, mogę ci w czymś pomóc?- usłyszałam głos za sobą, odwróciłam się na pięcie. Przede mną stała niska dziewczyna, wyglądająca na mój wiek, ale po bliższym przyjrzeniu się musiałam przyznać, że na pewno jest ode mnie starsza. Miała krótkie blond włosy i złote oczy, była ubrana w biało czarny strój pokojówki. - Ty przyszłaś jako kandydatka na kelnerkę?
        - Co?! Ja?- Zapytałam skołowana.
        - Lisa  Angels ? Prawda? – Moje fałszywe imię i nazwisko? To nie możliwe, że to jest ten sklep?!  Ja nie chcę. Ale to jedyne miejsce pracy dla licealistów, a z powietrza się nie utrzymam.
         - Tak, to ja. – odparłam zrezygnowana.
         - Jestem Steve i jestem właścicielką tej kawiarni – podała mi karteczkę z planem tygodnia – zaczynasz od jutra. Przyjdź o szesnastej, a sklep zamykamy o dwudziestej, pasuje ci?-  Spojrzała się na mnie wzrokiem zabójcy.
         - Tak… - potwierdziłam pod presją. By zmienić temat wskazałam ręką na jedną z kelnerek. – Ja też będę musiała to nosić?
         - Oczywiście, że tak. Jutro zobaczymy, czy się nadajesz. – Powiedziała z podejrzanym uśmiechem. Nie czekając na nic więcej  wycofałam się z kawiarni, a następnie skierowałam się w stronę mojego mieszkania. Jutro będzie dzień pełen wrażeń, nie dość, że idę do szkoły to jeszcze czeka mnie pierwszy dzień pracy. Wreszcie zacznę żyć.


Rozdział 2

      Obudziłam się z samego rana, to już nawyk. Spokojnie umyłam się i ubrałam w mundurek szkolny.  Kiedyś widziałam podobne, chyba w szkole dla bogaczy. Biała koszula, czarna kamizelka, krótka czarna spódniczka i oczywiście wstążki we włosach. Było całkiem nieźle,  jeszcze tylko soczewki zmieniające moje krwistoczerwone oczy na idealnie czarne . I jest super. Liceum jest niedaleko od mieszkania, które wynajmuję. W pół godziny byłam na miejscu. Biały budynek był ogromny, do tego plac przed szkołą wyglądał niesamowicie. Wszędzie były drzewa. Może pomoże mi  ta ruda dziewczyna, wygląda na sympatyczną.
   - Przepraszam, gdzie jest gabinet dyrektora? – zapytałam nieśmiało.
   - Jesteś tu nowa? Jestem Irys, jak chcesz to cię zaprowadzę. – Szłyśmy w milczeniu krętymi korytarzami koloru błękitu. Mam nadzieję, że się tu nie zgubię. Irys zatrzymała się, wskazując pokój przed sobą.
   - To tu. Niestety nie mogę tu zostać, bo muszę jeszcze coś zrobić. – dziewczyna znikła za pierwszym rogiem korytarza.
   - Raz się żyje. – Szepnęłam do siebie.
      Niepewnie zapukałam. Mam skrytą nadzieje, że jest normalna ta dyrektorka. Drzwi się uchyliły. Wyjrzała z nich starsza kobieta. Kazała mi się przedstawić. Dała mi dokumenty i prosiła bym zaniosła głównemu gospodarzowi. Następnie wyrzuciła mnie za drzwi. Nawet nie zdążyłam się zapytać,  gdzie go znajdę. Z moim szczęściem na sto procent się zgubię i na dodatek korytarz jest pusty. Ani śladu żywej duszy, a bez pomocy się nie obejdzie. Muszę zaryzykować. Nabrałam powietrza i wkroczyłam w labirynt korytarzy. Jak podejrzewałam zgubiłam się.  Usiadłam na parapecie.  Pogoda była cudowna. Kocham patrzeć na niebo. Niby jest takie same, a zarazem inne. Rozejrzałam się wokół siebie. Zauważyłam czerwonowłosego chłopaka. Dziwnie się na mnie patrzył.  Podbiegłam do niego.
   - Sorki wiesz może, gdzie mogę znaleźć gospodarza? Jestem nowa i nie za bardzo orientuję się, gdzie co jest.
   - Może tak?
   - A może nie?- zaczął się śmiać.
   - Wiem, ale cię nie zaprowadzę, bo „panicz” będzie kazał mi podpisać papiery. Idź prosto-  wskazał palcem kierunek.- Potem w prawo, pierwszy pokój od okna.
   - Dzięki, odwdzięczę ci się kiedyś.- Szybko poszłam, według wskazówek chłopaka. Jest!  Wreszcie znalazłam.  W środku był wysoki blondyn o złotych oczach. Ubrany był w białą koszulę, z rozpiętymi dwoma guzikami pod szyją ukazującą mały fragment pięknego torsu, oraz garniturowe spodnie.- To ty jesteś gospodarzem?- zapytałam oczarowana wyglądem chłopaka.
   - Tak, to ja. O co chodzi? – Wydawał się trochę sztywny i dojrzały. Założę się, że jest popularny. Kogoś mi przypomina. Hm…
   - Dyrektorka kazała ci to dać.- Podałam swoje dokumenty. Dziwne, że takimi sprawami zajmuje się uczeń.- Jestem Lisa.
   - Milo mi. Jestem Nathaniel. Chodź za mną. Pokarzę ci twoją klasę.- W milczeniu szliśmy korytarzami. Doszliśmy akurat z dźwiękiem dzwonka. Pożegnałam się z chłopakiem. Chwilę patrzyłam jak znika w korytarzu. Po głębokim oddechu odważyłam się wejść do klasy. Nauczyciel właśnie czytał listę. Spojrzał na mnie wrogim wzrokiem.
   - Lisa Angels?
   - Tak, przepraszam za spóźnienie - Po klasie rozeszły się szmery. Łysiejący mężczyzna w garniturze i obciachowym krawatem w kwiatki, podniósł się z swojego miejsca.
   - Jestem twoim wychowawcą. Więc zachowuj się odpowiednio. Bo o wszystkim dowiedzą się twoi rodzice. - Tak jak by wiedzieli, że tu jestem. Wskazał mi miejsce na końcu klasy przy oknie. Ławka była pusta.
      Usiadłam sobie wygodnie, a w tym czasie nauczyciel wrócił do prowadzenia lekcji. W ogóle go nie słuchałam. Wolałam patrzeć przez okno, podziwiając niebo i oddaloną o jakieś sto metrów wiśnię o różowych kwiatach.  Po dziesięciu minutach, zaczął się rozglądać za kandydatem na kozła ofiarnego do tablicy. Oczywiście musiał się zatrzymać na mnie.
   - Lisa, rozwiąż to zadanie- brak reakcji.- Wstań, jak się do ciebie mówi!
   - Dobrze, więc zanim będzie pan się wyżywał na nas. Należałoby sprawdzić to zadanie ponownie.- Odkręcił się, najwyraźniej sprawdzając je. – Nie wiem o co ci chodzi.
   - Według pana miny i trzech błędów, stwierdzam, że jednak jest nie poprawne. Prawdziwe znaczenie tego tekstu powinno brzmieć:
    „   … Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o twoich planach na przyszłość…”

… If you want to make God laugh, tell him about your plans…. (ang.)— Woody Allen. Mam mówić dalej?- Widać, że właśnie spala się ze wstydu.
   - Gdzie masz książki? Rozumiem, że jesteś nowa, ale nie zwalnia cię to z posiadania choćby zeszytu. I do tego wszystkiego jeszcze się wymądrza.
   - Po co mi zeszyt? Nie wystarczy, że zapamiętam?- Aż kipiał ze złości.
   - Jutro sprawdzimy twoje umiejętności.
   - Dobrze -Wrócił do biurka i prowadzenia lekcji. Nie boję się go. Przez całe moje życie byłam uczona na odpowiednią negocjatorkę i osobę wykształconą. Bo czym lepiej zadbana „rzecz” tym droższa. Zajęcia minęły w wariackim tempie. W ciągu jednego dnia zdążyłam zniechęcić do siebie prawie wszystkich nauczycieli. Prosiłam Irys by pokazała mi szkołę, ale nie miała czasu. Miałam już wracać, gdy pod jednym z drzew zobaczyłam tego chłopaka z korytarza. Teraz wyglądał trochę inaczej. Czerwone kosmyki wchodziły mu do brązowych oczu z  połyskiem czerwieni. Miał nie zadowoloną minę. Przypomina rock- mena. Podeszłam do niego. Może on pokażę mi szkołę?
   - Dzięki za pomoc rano.- zagadałam nie pewnie.
   - Nie ma za co, po prostu pozbyłem się utrapienia- Że co?! On nazywa mnie utrapieniem? Jeszcze tego pożałuje. Udałam, że nie zrozumiałam. Teraz twoje słowa zostaną wykorzystane przeciwko tobie.
   - Ach to dobrze, bo skoro już nie masz nic na głowie to może oprowadzisz mnie po szkole? - Widziałam przebłysk zdziwienia na jego twarzy. Przez moment, ale zawsze. Nie lubię się naprzykrzać. Niestety to ostatnia osoba, która może mi pomóc – A teraz na serio. Potrzebuje twojej pomocy. Wszyscy z klasy mnie olali. A jak sam widzisz nie zdążyłam jeszcze jej zobaczyć całej - wskazałam na gmach szkoły.
   -  I co  z tego? – Pozostał nie wzruszony. – Co ja z tego będę miał?
   - Wiem, wiem, trudno będę musiała sama dać sobie radę.- odwróciłam się w stronę szkoły. Usłyszałam kroki za sobą.
   - Zaczekaj, wygrałaś. Oprowadzę cię, ale potem dasz mi spokój.
   - Ok, nie ma sprawy.
   - Jestem Kastiel.
   - Ra… Jestem Lisa.- o mały włos bym się wygadała. Czemu, gdy patrzę w jego oczy nie umiem kłamać? Nie dobrze, muszę bardziej uważać. W razie czego powiem, że Roza to moje przezwisko, co nie będzie wielkim kłamstwem. – Z której klasy jesteś?
   - A po co ci to wiedzieć?
   - Może będzie mi łatwiej cię omijać, skoro mam dać ci spokój – tak naprawdę zmieniam temat.
   - 2B. A ty ?
   - 1B. To co pokarzesz mi tą szkołę?
   - Dobrze.
      Kastiel pokazał mi wiele sal lekcyjnych, każda miała jakieś pomoce naukowe. Po drodze rozmawialiśmy o tym, że większość tutejszych nauczycieli jest strasznie upierdliwa i beznadziejna. Następne drzwi prowadziły do sali muzycznej. Oczywiście na samym środku musiał stać fortepian. Zrobiło mi się nie dobrze na samą myśl, o znienawidzonych latach nauki gry na tym instrumencie.
   - Co masz taka minę? Coś się stało?
   - Nie cierpię grać na fortepianie. Wolę wszystko inne gitarę, perkusję, skrzypce, ale to?- wskazałam na instrument- Nigdy w życiu do tego nie usiądę.
   - Lubisz muzykę?
   - Tak, każdy rodzaj oprócz rapu. Według mnie to nie jest muzyka. Najbardziej lubię chyba rock i muzykę klasyczną. A ty?- zaczął pękać ze śmiechu.
   - Klasyczną?- czułam rumieńce na twarzy. Przecież każdy może lubić co chce.
   - Tak, pozwala mi się wyciszyć i uspokoić.
   - Jesteś dziwna. Dotąd nie znałem osoby, która lubiłaby dwa tak różne rodzaje muzyki.
   - Za to ty wyglądasz mi na typowego fana rocku. Na czym grasz?
   - A skąd wiesz, że gram?
   - Widać, po tobie.
   - To może sama mi powiesz na czym?- Wystawia mnie na próbę. Zobaczmy na jego lewej ręce widać leciutki odciski strun i uchwytu gitary.
   - Gitara… elektryczna.- Po jego zdziwieniu wiem, że zgadłam.
   - Masz szczęście. – Ta , na pewno raczej jestem spostrzegawcza.- Chodź pokarze ci super miejsce.
      Nawet nie wiem kiedy złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą. Ledwo za nim nadążałam. Zatrzymał się na moment, wchodząc do jakiegoś pokoju. Za dosłownie za chwilę był z powrotem.  Szliśmy po schodach na najwyższe piętro. Następnie chłopak otworzył drzwi za pomocą małego klucza. Szybko wciągnął mnie za nie. Znaleźliśmy się na dachu.
   - Jak tu pięknie.- Rozejrzałam się dookoła. Widok rozchodził się na całe miasto i piękny park na terenie szkoły. Mój wzrok jednak nie zachwycał się budynkami, lecz pobliską kwitnącą wiśnią. I niebem nad nią. Była ogromna i cudowna. W pewnej chwili zerknęłam na Kastiela i pochwyciłam jego zaciekawione spojrzenie.
   - Podoba ci się tu? Lubię przyjść czasem na dach. Nikt tu nie zagląda, więc można czasem odpocząć od upierdliwych ludzi.
   - Pewnie tak, a to miejsce jest niesamowite i pomyśleć, że stąd widać trzy rzeczy, które zaliczam do ulubionych.
   - Co to?
   - Tajemnica.- Uśmiechnęłam się szeroko patrząc w oczy chłopaka.
      Są takie piękne, wręcz czekoladowe. Czemu ja muszę mieć takie odpychające? Krwisto czerwone oczy, nie są normalne. Zawsze powtarzano mi, że nigdy nie wolno mi ich pokazywać, zniszczyłoby to reputację rodziny, a ze mnie zrobiłoby potwora. Mówili, że wszyscy się ode mnie odwrócą. Potem zmarła moja matka i ojciec uznał mnie za „rzecz”. Nienawidzę go za to.  Obwiniał mnie o jej śmierć. Nadal mam koszmary z tego dnia. Ale go teraz tu nie ma i nie pozwolę się złapać. Przyjechałam akurat w to miejsce, by o nim zapomnieć. Dopiero wtedy zobaczyłam, że gapimy się tak na siebie od dłuższego czasu w milczeniu.
   - Która godzina?- przerwałam tą niepokojącą ciszę. Wyciągnął komórkę z kieszeni.
   - Piętnasta trzydzieści. – zerwałam się z miejsca jak oparzona. Jest już tak późno?
   - Musze już iść. Miło było cię poznać.
   - Mi też.         
   - Mam nadzieję, że trafię do wyjścia. Cześć. – wybiegłam z budynku. Obym się nie spóźniła. Ale przynajmniej było miło, poznać kogoś nowego.

« Ostatnia zmiana: Sierpień 28, 2013, 21:57:09 wysłana przez Akuma »

 

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum
paladyni cheops neder-live osw zwiazek-ludowy